Koniec roku 2020. Końcówka miesiąca listopada, gdzie nie da się zauważyć że Święta Bożego Narodzenia zbliżają się wielkimi krokami, o czym nieustannie powiadamiają nas środki masowego przekazu. Czy to w radiu, czy to w telewizji słychać i widać reklamy świąteczne. Odkąd słyszę te reklamy w mojej głowie nasuwa się pytanie: czy te święta będą nas cieszyć?
Mając już te dwadzieścia kilka lat i nie czując takiego
klimatu świąt jak za czasów dzieciństwa, Boże Narodzenie miało dla mnie zawsze
tą magię, której w tym roku z pewnością nie poczuję. Pieczenie pierniczków, zapach choinki, słuchanie świątecznych
piosenek no i ba również sprzątanie miało dla mnie „to coś”. Nie przeszkadzało
mi nawet to, że święta od kilku ładnych lat nie są już białe. Myślę, że przemawiało
do mnie to, że zaraz po świętach sylwester no i.. Nowy Rok. Nowy początek. Można
zacząć coś od nowa lub polepszyć się wykonywać swoje obowiązki. Dla mnie początek
2020 taki był, zamknął się za mną pewien etap i otworzył kolejny, którym
zdążyłam się myślę nacieszyć i wiele nauczyć. I miało być wtedy tylko lepiej a
było?
No właśnie…
Marzec wspominam z uczuciem paniki i strachu. Rodzina, znajomi mówili tylko o jednym. Sama wpadłam w ten szał, pomimo że
broniłam się i nie chciałam. Nabrałam takiego nastawienia, że dożycie do
czerwca bądź lipca wydawało mi się wręcz nierealne. Stało się tak, że
wyprowadziłam się z Krakowa do rodzinnego domu, nie mając żadnych planów „na
przyszłość” a plany związane z Krakowem pozostawiłam w Krakowie. Mam nadzieję
jeszcze kiedyś do nich wrócić. Jednak z czasem zaczęłam nabierać dystansu. Mogę
śmiało powiedzieć, że zaczęłam zdrowieć od tej całej sytuacji, rzadko kiedy
słuchając informacji w telewizji na temat tego co się dzieje. Lecz do tego była
troszkę długa droga. Niemniej z tyłu głowy ciągle mam to, że nie dzieje się
najlepiej i wiem, że nie jest dobrze. Tysiące ludzi bez pracy, chorych czy
takich, którzy zostali osamotnieni w skutek odejścia najbliższych. Istnieją również
inne, niełatwe sytuacje, które zdarzyłyby się nie tylko w efekcie pandemii. Zbliżające się Boże Narodzenie będzie smutne
dla wielu z nas. Ale może warto pójść tym tropem, że po świętach niedużo już
zostanie do Nowego Roku, który będzie o niebo lepszy od teraźniejszego. Bo
przecież powinno się mieć nadzieję, że lepsze jeszcze wciąż przed nami, czyż nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz